Najbardziej wdzięczna rosyjska aktorka, twarz Avona i matka małej Poliny Swietłany Iwanowej - o macierzyństwie, jej bohaterkach, dobrych książkach i pięknie.
- Svetlana, opowiedz nam o swoich bieżących projektach. Co teraz robisz?
Niedawno zakończyłem wakacje, a kilka dni temu zacząłem kręcić w ramach projektu „Provocateur”. To opowieść o psychologu pracującym według nietypowej metody, grana przez jego niesamowitego Maxima Matveeva. A ja jestem byłą żoną, jednocześnie ukochaną kobietą i kluczową postacią głównej intrygi.
W trakcie pracy nad obrazem „Badaber” z moim udziałem, to ekscytująca opowieść o wydarzeniach wojny w Afganistanie, cieszę się, że jestem częścią tego projektu.
- Udaje Ci się grać w kinie, teatrze, brać udział w innych filmach, dużo podróżujesz z rodziną, uprawiasz sport. Masz jakieś sztuczki, jak robić wszystko wszędzie?
Nie staram się być wszędzie na czas. Najważniejsza jest rodzina i jej interesy.
W teatrze nie jestem zbyt zajęty, spektakle są dla mnie wręcz odpoczynkiem w pewnym sensie, od zgiełku, od codzienności. W wolnych chwilach od rodziny i teatru gram w filmach. Być może w ten sposób ustalam priorytety.
Uwielbiam podróżować, dookoła świata często odbywają się wyjazdy służbowe, w których zawsze staram się zabrać ze sobą córkę. Jeździ ze mną zarówno w trasie, jak i na zdjęciach. Poza tym jesteśmy raczej spokojną rodziną, możemy spontanicznie kupować bilety i polecieć gdzieś tego samego dnia.
- Jak odpoczywasz, restartujesz?
Dla mnie najlepszy wypoczynek to sen. Dużo snu. Dopiero po wystarczającej ilości snu naprawdę dochodzę do siebie.
- Wiem, że dużo czytasz. Która z ostatnich książek, które przeczytałeś, wywarła na Ciebie największy wpływ?
Z tego ostatniego może być „Daniel Stein, tłumacz” Ludmiły Ulickiej. Książka trafiła w odpowiednim czasie i miejscu, pod wieloma względami wpłynęła na mój sposób myślenia. Ponadto spędziłem dużo czasu w Izraelu, a znaczna część książki była rozpoznawalna i bliska.
Teraz ponownie czytam Ajtmatowa. I to jest absolutna rozkosz w słowach, sylabach, obrazach.
- Czy wyglądasz jak twoje bohaterki? Na przykład do Pata czy do Bakhmetyeva? (Od redakcji - sztuka „Trzej towarzysze”, cykl „Test ciążowy”).
Nigdy nie zastanawiałem się, czy wyglądam jak Pat… Szczerze mówiąc, zawsze wyobrażałem sobie, że wcale nie jest taka jak ja. Chociaż, oczywiście, identyfikowałem się z nią, kiedy jeszcze czytałem w instytucie, nawet próbowałem zrobić fragment Trzech towarzyszy w przemówieniu scenicznym.
Łatwiej mi odpowiedzieć na temat Bakhmetevy, tutaj czuję się współautorem tej roli. Dużo jej ode mnie - wymyśliłam fryzurę, niektóre jej maniery i sztuczki - one też są moje.
Jej postać jest ze mną od tak dawna, że teraz jest również zawłaszczona. Chociaż wcale nie mam takiej obsesji na punkcie pracy i nie mam takiego pecha w życiu.
- Kogo marzysz, żeby zagrać?
Nie mam wymarzonej roli. Marzę o dobrze napisanych historiach, a jeśli trafię na jedną, to marzę o byciu jej częścią. Jeśli zobaczę taką historię na ekranie, może żałuję, że tam nie jestem.
- Jak zmieniło się twoje życie wraz z narodzinami Poliny?
Teraz Polina ma pięć lat i oczywiście wszystko zmieniła. Ale to nie było w jednej chwili, wszystko działo się bardzo stopniowo i naturalnie. Moje pragnienie, aby mniej pracować, być więcej z córką, również zdarzyło się bardzo organicznie, bez ślubowania sobie, że wszystko, jak mówią, teraz siedzę w domu. Oczywiście teraz ona jest głównym motorem mojego życia.
- Dlaczego zdecydowałeś nie wysyłać Poliny do przedszkola?
Bardzo podoba mi się postać Poliny i nie chciałem być złamany, zmuszony do zrobienia czegoś, czego ona nie chciała.
W rodzinie szanujemy jej opinię, zawsze z nią konsultujemy i negocjujemy. Myślę, że w przedszkolu byłoby to prawie niemożliwe, ale nie jestem zbyt blisko „sowieckiego” systemu edukacji.
Sam dużo robię z córką. W różnych okresach naszego życia pomagała nam mama i różne nianie, które wychodziły naprzeciw potrzebom naszej rodziny. Na początku, kiedy moja córka była bardzo młoda, była nianią z wykształceniem medycznym, teraz jest opiekunką-nauczycielką. Moja córka chodzi na różne zajęcia: pływanie, gimnastykę artystyczną, angielski i francuski. Marzy też o nauce chińskiego.
- Czy jesteś surową mamą?
Jestem spontaniczną i żywą mamą. Potrafię być bardzo delikatny, w razie potrzeby mogę być surowy.
Czasami moja córka mnie wychowuje, czasami ja jestem nią.
- Jak utrzymujesz formę?
Jem intuicyjnie - celowo nie ograniczam się do niczego, ale staram się słuchać swojego ciała. Jem w małych porcjach i dość często. Staram się jeść trzy różne owoce lub warzywa dziennie, piję dużo wody, co najmniej 3 litry dziennie.
Kilka lat temu odkryłam Pilates dzięki przypadkowi trenera. Nazywa się Denis Sychev, od ponad dwóch lat trenuję w jego pracowni Pilates PMP.
- Czy masz jakieś domowe rytuały pielęgnacyjne?
Moja główna opieka to opieka domowa. Moja skóra jest raczej sucha i jednocześnie wrażliwa, więc produkt, który lubi moja skóra, będę wierny, dopóki nie odstawię. Znalazłem linię, która idealnie pasuje do mojej skóry - Nutra Effects od Avon True. Wydaje mi się, że produkty z tej samej serii tej samej marki w kompleksie działają lepiej, uzupełniając się.
Dwa lub trzy razy w tygodniu używam delikatnego peelingu do twarzy z drobinkami maku. Ale moim ulubionym jest Wonderful Glow Light Facial Oil, który nadaje skórze naturalny, zdrowy blask. W przeciwieństwie do większości olejków wchłania się niemal błyskawicznie, nie pozostawiając tłustej i lepkiej skóry - bardzo wygodne, możesz od razu nałożyć makijaż!
- Chodzisz na salony? Podziel się swoimi ulubionymi mistrzami?
Z zabiegów salonowych lubię ultradźwiękowe oczyszczanie twarzy i masaż mikroprądowy. Moim marzeniem jest znalezienie mistrza ręcznego masażu twarzy
Nie farbowałem włosów od kilku lat, a jeśli muszę je obcinać, robię to albo u mojego mistrza Feliksa w Tel Awiwie (prawie wszyscy moi znajomi w Izraelu są przez niego strzyżeni) lub u Natalii Kovalenkovej w salonie Bersen w Moskwie wiele pięknych aktorek ufa swoim włosom. A na manicure idę do salonu obok mojego domu.
- Co jest najcenniejsze w Twojej kosmetyczce?
W mojej kosmetyczce zawsze mam balsam do ust, tusz do rzęs Avon True „Odżywianie i długość”, pudrowe kulki z efektem połysku, Podkład „Flawless tone” Avon True, który, jak się wydaje, wypróbowałem jako pierwszy w Moskwie, a ja naprawdę się w nim zakochałem. Jeśli potrzebujesz pilnie zmienić makijaż dzienny w wieczorowy, mam kilka moich ulubionych szminek matowych Avon True w moich ulubionych odcieniach: wino i klasyczna czerwień. Prawdziwa kobieta powinna być zawsze w pełni uzbrojona, poza tym często makijażu osobistego używam zarówno na planie, jak iw teatrze.
- Gdybyś był zapachem, co by to było?
Chciałbym myśleć, że mógłbym być jak zapach kwitnącej lipy. To jeden z moich ulubionych zapachów.
Wywiad i tekst: Olga Kulygina