Pogoń Za Opaloną Skórą Zabijała Kobiety Od Wieków. Nawet Rak Nie Odstawił Ich Od Solarium

Pogoń Za Opaloną Skórą Zabijała Kobiety Od Wieków. Nawet Rak Nie Odstawił Ich Od Solarium
Pogoń Za Opaloną Skórą Zabijała Kobiety Od Wieków. Nawet Rak Nie Odstawił Ich Od Solarium

Wideo: Pogoń Za Opaloną Skórą Zabijała Kobiety Od Wieków. Nawet Rak Nie Odstawił Ich Od Solarium

Wideo: Pogoń Za Opaloną Skórą Zabijała Kobiety Od Wieków. Nawet Rak Nie Odstawił Ich Od Solarium
Wideo: Nigdzie tego nie zobaczycie! Nagrania z monitoringu 2024, Kwiecień
Anonim

Blada arystokratka z nadwagą czy śniada modelka z rysunkiem: moda na kolor skóry i sylwetkę wśród kobiet nigdy nie była spójna. A dziś nie ma jednoznacznego stosunku do oparzeń słonecznych: niektórzy uważają to za oznakę zdrowia, inni przypominają o ryzyku czerniaka (raka skóry) w wyniku nadmiernej ekspozycji na słońce. „Lenta.ru” zorientował się, jak zmienił się trend na „skórę z brązu słonecznego” od starożytności do dnia dzisiejszego.

Image
Image

Znane powiedzenie „piękno wymaga poświęcenia” to nie tylko piękna fraza. W historii branży kosmetycznej jest wiele faktów, które przemawiają za tym postulatem. Jeden z nich jest bezpośrednio związany z bielą skóry. Dla większości narodów świata, zarówno genetycznie białych, jak i ciemnoskórych, jasny odcień twarzy i dłoni przez wieki był uważany za znak piękna, dobrobytu, zdrowia, a nawet arystokracji.

Istnieją dwa wyjaśnienia: jedno jest dość proste i oczywiste, drugie jest nieco bardziej skomplikowane. Pierwsza dotyczy pracy fizycznej na słońcu. Ani wieśniaczka pracująca przez cały dzień na polu w palącym letnim słońcu, ani pastuszka pasąca bydło lub drób od wiosny do jesieni, ani pasterz reniferów, którego skóra jest „opalona” zimnym wiatrem i tym samym słońcem odbijane przez białą pokrywę śnieżną pochwalają się bielą skóry.

Oparzenie słoneczne w ich przypadku jest oznaką ciężkiej i ciągłej pracy fizycznej. Nawet jeśli ciało jest pokryte grubą odzieżą, dłonie, stopy i twarz ciemnieją i stają się szorstkie od słońca. Skóra narażona jest na to, co współcześni kosmetolodzy nazywają „fotostarzeniem” i elastozą (naruszenie kolorytu, zgrubienie skóry, głębokie „poszarpane” zmarszczki i kurze łapki wokół oczu wynikające ze zwyczaju mrużenia oczu od jasnego światła słonecznego).

Niemal wszystkie azjatyckie wieśniaczki, zarówno w starożytności, jak i do dziś, nosiły i noszą kapelusze z szerokim rondem, których celem jest nie tylko ochrona właścicielki przed udarem słonecznym, ale także jej twarzy przed poparzeniem słonecznym. Jednak nie można całkowicie uciec przed słońcem.

Kolejny powód ciemnienia skóry jest również fizjologiczny, ale niezwiązany bezpośrednio ze słońcem. Neurobiolog z Harvard University, Nancy Etkoff, zauważa w swojej popularno-naukowej książce Survival of the Prettiest, że ciemnienie skóry i włosów jest często wizualnym wskaźnikiem dojrzewania i płodności kobiet.

Zmiany hormonalne, jakim podlega organizm kobiety w ciąży, powodują, że jej twarz na zawsze traci dziewczęcą świeżość i biel. Wzrost zawartości hemoglobiny we krwi uczynił kobietę, według starożytnych, podobną do mężczyzny (z tego powodu u mężczyzn rasy białej skóra jest ciemniejsza). A w dawnych czasach młodość jako warunek wstępny piękna była głównym towarem na rynku małżeńskim. Dlatego od czasów starożytnych zamężne kobiety uciekały się do różnych sztuczek, aby naśladować jasną cerę.

Whitewash to jeden z pierwszych produktów quasi-kosmetycznych znanych w historii branży kosmetycznej. Były już powszechne w starożytnym Egipcie, starożytnej Grecji i starożytnym Rzymie. Dowiedzieli się o tym archeolodzy, którzy badali pochówki zamożnych dziewcząt i kobiet. Doszli również do szokującego wniosku: często, chcąc się odrodzić, starożytni Egipcjanie, Greckie kobiety i Rzymianie dosłownie zabijali się. Niektóre związki używane do wybielania skóry, a także „leki” przyjmowane wewnętrznie w celu uzyskania wymaganej bladości, były czasami po prostu trujące.

Najpopularniejsze wśród starożytnych Greków i Rzymian były wybielacze na bazie białej rudy ołowiu (lub węglanu ołowiu). Starożytny grecki przyrodnik i filozof Teofrast (IV-III wiek pne) jako pierwszy napisał o takim zastosowaniu rudy w swoim traktacie O kamieniach. W XIX wieku austriacki mineralog Wilhelm von Haidinger nadał tej rasie nazwę cerussite, dodając starogreckie słowo κηρός („wosk”) i łacińskie cerussa („bielenie”).

Kosmetyki cerusytowe używano także w średniowieczu, kiedy biel twarzy dziewczynki miała sugerować jej niewinność, a nawet modlitewną ascezę. Ołów zawarty w wybielaczu przyspieszył drogę piękności, które wykorzystały je do raju: najpierw straciły zęby i włosy, a potem często życie.

Praktyki kobiet ze Wschodu były nieco łagodniejsze. Na przykład dla japońskich kobiet biel twarzy była uważana za standard - przynajmniej wśród arystokratów i klasy gejsz. Nie tylko pokryli twarze wybielaczem na bazie mąki ryżowej zmieszanej z pyłem perłowym, ale także poczerniali zęby, aby w przeciwieństwie do nich skóra wydawała się jeszcze bielsza. Portrety białych piękności wykonał w szczególności słynny rytownik epoki Edo Kitagawa Utamaro.

Biografowie chińskiej cesarzowej Wu Zetian (VII w.), Jedynej kobiety w historii Chin, która nosiła tytuł panującego monarchy - „Huangdi”, zauważają, że nie tylko użyła wybielacza z proszkiem perłowym, ale także wzięła go wewnętrznie odmłodzenie. Oczywiście pomogło to: cesarzowa zachowała tron i przez czterdzieści lat była aktywnie zaangażowana w sprawy państwowe.

„Przepis Cesarzowej” był używany przez wiele wschodnich kobiet spośród tych, które było na to stać. I to nie tylko orientalne: na przykład angielska „dziewicza królowa” Elżbieta I uwielbiała wybielać twarz. Chińskie importowane wybielacze (które w Rosji były strasznie drogie) były również używane przez rosyjskie księżniczki, bojary, głogi i bogatych kupców.

Ale moda na bladą, delikatną porcelanową twarz pozostała niezmieniona wśród jasnowłosych Brytyjek i Francuzek, a także czarnowłosych Japonek i Chińczyków. Zamiast węglanu ołowiu zastosowano ten sam proszek ryżowy i inne stosunkowo nieszkodliwe produkty.

Bohaterowie powieści Jane Austen i Emile Zoli - szlachcianki i bogata mieszczanka - nieustannie chowają skórę przed słońcem pod tiulowymi parasolami lub kapeluszami z szerokim rondem. Pod koniec XIX wieku pojawiło się wiele „opatentowanych” kremów wybielających skórę i pozbywających się piegów, które również uznano za przejaw powszechnego pochodzenia i ubóstwa.

Jednak pocieranie nie było najniebezpieczniejszym sposobem osiągnięcia „interesującej bladości”. Tak więc w połowie XIX wieku kobiety szły nawet pić roztwór arsenu (tak zwany „roztwór Fowlera”), aby wyglądać blado, delikatnie i romantycznie. Według jednej wersji nadużycie „Fowler's Solution” było przyczyną śmierci Elizabeth Siddal, artystki i poetki, muzy i żony artysty Dantego Gabriela Rossettiego. Jednak według innych źródeł rudowłosa piękność była poważnie chora i przypadkowo przeszła z całkowicie dozwolonymi w tamtych czasach, a teraz zakazanymi środkami uspokajającymi.

Koniec mody na „arystokratyczną bladość” przyniósł nie praca, ale odpoczynek. W połowie XIX wieku wśród uprzywilejowanych Europejczyków modne stały się sporty i zajęcia na świeżym powietrzu: turystyka, w tym piesze wycieczki, żeglarstwo i pływanie. O ile w latach 1870-1880 kobiety były jeszcze zmuszane do robienia tych wszystkich przyjemnych rzeczy „z pełną amunicją”, w tym kilku warstw spódnic, gorsetu i pończoch (dopuszczano nawet pływanie w praktycznie ubraniu), to na przełomie XIX i XX w. -XX wieku wszystko zaczęło się zmieniać …

Najpierw były specjalne damskie stroje sportowe, dużo luźniejsze niż tradycyjne sukienki z gorsetami. Następnie, po pierwszej wojnie światowej, przy pomocy postępowych projektantów mody, kobiety całkowicie pozbyły się niepraktycznych długich sukienek i kapeluszy z szerokim rondem.

Lekarze i naukowcy XIX i początku XX wieku dokonali prawdziwego przełomu w dziedzinie higieny, higieny i fizjoterapii. O tym, że „żyzny” klimat wybrzeża Morza Śródziemnego sprzyja chorym na konsumpcję (gruźlica), lekarze wiedzieli już na początku XIX wieku. Polak Andrzej Śnyadecki już w 1822 r. Ustalił, że niewystarczające nasłonecznienie (światło słoneczne) może prowadzić do rozwoju krzywicy u dzieci. W 1919 roku Kurt Guldchinsky odkrył, że napromienianie lampą rtęciową w ultrafiolecie poprawia stan młodych pacjentów z tą chorobą.

Później stwierdzono, że wystarczające nasłonecznienie sprzyja produkcji witaminy D. Naturalne światło słoneczne było oczywiście znacznie przyjemniejsze niż lampy UF i olej rybny, które podawano dzieciom, aby zapobiec krzywicy. Dzięki błogosławieństwu lekarzy dzieci i dorośli z zamożnych warstw ludności zaczęli spędzać coraz więcej czasu na słońcu, opalając się, pływając i opalając.

Dzięki temu można było położyć kres obsesyjnemu, trwającemu od ponad wieku, pragnieniu bogatych kobiet, by za wszelką cenę chronić się przed poparzeniami słonecznymi. Modne stało się, a przede wszystkim w arystokratycznym i wielkomieszczańskim środowisku, wśród bardzo bogatych ludzi, otwieranie twarzy i ciała na słońce: na plaży, korcie tenisowym, szlaku alpejskim, żeglarstwie, jeżdżeniu kabrioletem, a nawet ster prywatnego odrzutowca, w których znajdowały się wówczas otwarte kabiny.

Bohaterki Austina, Zoli i Tołstoja zostały zastąpione przez aktywnych, opalonych i rozwiniętych fizycznie pływaków, jeźdźców i tenisistów z książek Fitzgeralda i Hemingwaya. Młode kobiety, które nie krępowały się przestarzałymi konwencjami, wyglądały i zachowywały się jak chłopcy, otrzymywały przydomek „chłopczyca”.

Legendarna projektantka mody Coco Chanel wniosła swój wkład w promocję nowego stylu życia w kurorcie i, ogólnie, ponownej oceny wartości estetycznych. Przypisuje jej się nawet oficjalne wprowadzenie mody na opalanie, choć oczywiście zaszczyt ten nie należał i nie mógł należeć do jednej osoby, nawet bardzo utalentowanej. Miłość do słońca, powietrza i wody, luksus takiego wypoczynku stał się naturalną odpowiedzią na przeludnienie i zanieczyszczenie wielkich miast przemysłowych.

Jednak Chanel, który uwielbiał relaksować się nad morzem - oraz w Bretanii, na Lazurowym Wybrzeżu i na weneckiej wyspie Lido - zaczął produkować kolekcje strojów plażowych i zalotnych czapek, podobnych do czapek marynarskich, które tego nie robią. z wyjątkiem oparzeń słonecznych. Jak zamierzono.

XX wiek zrewolucjonizował nie tylko modę damską, ale także kosmetyki. W tym kosmetyki, które pomagają w pierwszej kolejności uzyskać i utrzymać równomierną opaleniznę (lub jakościowo ją naśladować), a następnie przeciwnie, chronią skórę przed nadmierną ekspozycją na promieniowanie ultrafioletowe.

Zdaniem eksperta kosmetolodzy od ponad 80 lat wiedzą, że naturalne opalanie może uszkodzić skórę. Jednak moda to moda, więc nauczyli się ją naśladować. Muszę powiedzieć, że nie jest to również zupełnie nowy pomysł. Różne rodzaje oszustów i szpiegów z przeszłości, którzy chcieli zmienić swój wygląd, posiadali w swoim arsenale różne sposoby naśladowania opalania, takie jak sok z kasztanów (jest to szczegółowo opisane w serii opowiadań o Sherlocku Holmesie). Jednak nowa rzeczywistość wymagała sprawdzonych sformułowań.

W 1929 roku pojawił się pierwszy wówczas eksperymentalny sposób naśladowania opalania, tzw. „Samoopalanie”. Honor jego wynalazku należy również do Mademoiselle Chanel. W tym samym roku amerykański Vogue opublikował artykuł Making Up to Tan, w którym redakcja przekonywała czytelników, że opalanie jest u szczytu popularności i zalecała dobór pudru pasującego do opalonej skóry. Ale Vogue uważał olejki do samoopalania za bez smaku, odpowiednie tylko na karnawał. Zanim takie fundusze trafiły do masowej produkcji, musiał upłynąć czas.

Jak zwykle wojna pomogła w modzie. W czasie drugiej wojny światowej kobietom brakowało wielu znanych towarów. W szczególności kategorycznie brakowało pończoch: na potrzeby wojska używano zarówno naturalnego jedwabiu, jak i nylonu. A chodzenie z „bosymi stopami” było uważane za nieprzyzwoite. We wszystkich walczących krajach w gorącym sezonie kobiety naśladowały pończochy z listkami herbaty, sokiem z kasztanów i podobnymi domowymi lekarstwami.

Podnieśli się też producenci kosmetyków. W 1941 roku Revlon wypuścił Leg Silk, który był używany do farbowania podudzi, łydek i stóp. A bogatsze kobiety mogłyby zwrócić się do profesjonalistów. Słynna wizażystka Lisa Eldridge w swojej książce „Paints” mówi, że w wojowniczym Londynie, w rejonie Croydon, pracował w Bare Legs Beauty Bar, gdzie prawdziwi mistrzowie swojego rzemiosła malowali pończochy dla kobiet na nogach.

Przełomem w produkcji samoopalaczy była produkcja krótko po wojnie związku chemicznego dihydroksyacetonu (DHA), którego honor należy do naukowca Evy Wittgenstein, zajmującej się badaniami narkotykowymi. Substancja ta plamiła skórę, ale nie plamiła tkaniny. Od tego czasu DHA stał się podstawą wszystkich nowoczesnych samoopalaczy.

Miłość do opalania rozkwitła w latach siedemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku. Łatwo to zobaczyć w filmach o modzie, od Bonda po amerykańskie seriale o pięknym życiu, jak Rescuers Malibu z Pamelą Anderson. Kobiety po raz pierwszy przymierzały bikini zaraz po drugiej wojnie światowej, a rewolucja seksualna późnych lat 60. sprawiła, że noszenie ich z „policzka w twarz” stało się normą. Sesje modelek w mikro-strojach kąpielowych pojawiały się we wszystkich magazynach modowych. Spopularyzował się ruch nudystów, czyli „naturystów”, jak sami siebie nazywali. Chcieli się opalać bez krępowania się kostiumami kąpielowymi i to nie tylko latem i na wakacjach, ale przez cały rok.

Szczególnie aktywne kobiety mody „piekły” w solariach do nieprzyjemnego odcienia czerwieni, który nie miał nic wspólnego z naturalnym pięknem. Kulturyści nadużywali opalania, aby podkreślić definicję mięśni.

Jednak już w 2000 roku kosmetolodzy i onkolodzy zabrzmili na alarm. Stwierdzono bezpośredni związek między chorobami onkologicznymi (w szczególności rakiem skóry i piersi) a nadmierną ekspozycją na promieniowanie ultrafioletowe. Powoduje również fotostarzenie skóry, elastozę i zmarszczki. Alternatywnie oferowane są te same samoopalacze i oparte na nim procedury. A do ochrony przeciwsłonecznej używa się kremów, balsamów, sprayów i olejków z filtrem SPF. Takie fundusze mają również marki luksusowe, w tym ten sam Chanel, a także Clarins, Lancome, Estee Lauder oraz marki premium i masowe (La Roche-Posay, Darphin, L'Oreal i inne).

Media i internet poważnie wpływają na preferencje konsumentów. „Ogromny wpływ mają informacje na dwa główne tematy: nasłonecznienie (które promienie są odpowiedzialne za co, jak oddziałują, kiedy oddziałują, co jest blokowane) i fotoprotekcja (szanse, zagrożenia, szkody). I oczywiście informacje o mediach ludzie. Wiele osób zdało sobie sprawę, że opalanie na czarno jest pełne onkologii (słynna para celebrytów Rybin i Senchukova, która zadziwiła publiczność swoją diagnozą)”- mówi Svetlana Kovaleva, międzynarodowa ekspertka marki Filorga.

Kovaleva zwraca uwagę, że filtry przeciwsłoneczne dostające się do wody mogą zaszkodzić faunie mórz i oceanów, więc naprawdę odpowiedzialni wczasowicze zamiast kremów z filtrem SPF używają teraz parasoli plażowych i specjalnych T-shirtów z filtrem UV. Kapelusze z szerokim rondem, jak ten, w którym Samantha, bohaterka Seksu w wielkim mieście, odpoczywa na balkonie swojego domu, wróciły do mody. Zamiast naturalnego opalania coraz częściej ponownie stosuje się samoopalanie. Jennifer Lopez stała się prawdziwym popularyzatorem tych funduszy. Coraz częściej eksperci zwracają uwagę, że witaminę D łatwiej jest dostać z pożywieniem lub suplementami diety niż „smażenie na słońcu”, co grozi problemami zdrowotnymi.

„Złoty kolor skóry sprawia, że ciało jest szczuplejsze, a twarz świeża” - komentuje Fatima Gutnova, kosmetolog z Encore Spa. „Istnieje coraz więcej alternatyw dla szkodliwych oparzeń słonecznych: sposoby wytwarzania melaniny podobnej do melanoidów”. Marki specjalistyczne oferują produkty do każdego rodzaju skóry, które dają możliwość kontrolowania bogactwa opalenizny oraz pielęgnacji twarzy i ciała. Eksperci zalecają kobietom zwracanie uwagi na potrzeby swojego ciała.

Możesz również naśladować opaleniznę na twarzy odpowiednim makijażem.„Efekt wysuszenia skóry do smażonej skórki już dawno wyszedł z mody, ale delikatne całowanie na słońcu jest zawsze właściwe” - komentuje Vladimir Kalinchev, narodowy wizażysta Max Factor w Rosji. - Aby uzyskać efekt opalenizny, wybierz bronzer oraz złoty, piaskowy beż i brzoskwiniowo-pomarańczowy róż. I użyj podkładu lub podkładu z SPF jako bazy”.

Wszyscy eksperci przypominają, że samoopalanie, jak każdy kosmetyk dekoracyjny, może powodować indywidualną nietolerancję. Dlatego przed użyciem nowego produktu dla siebie należy przetestować go na niewielkim obszarze skóry - np. Przy zgięciu łokcia, aby uniknąć reakcji alergicznej.

Zalecana: