Jak Sprzedawać Piękno: Sztuczki Marketingowe Dotyczące Marki Kosmetycznej

Jak Sprzedawać Piękno: Sztuczki Marketingowe Dotyczące Marki Kosmetycznej
Jak Sprzedawać Piękno: Sztuczki Marketingowe Dotyczące Marki Kosmetycznej

Wideo: Jak Sprzedawać Piękno: Sztuczki Marketingowe Dotyczące Marki Kosmetycznej

Wideo: Jak Sprzedawać Piękno: Sztuczki Marketingowe Dotyczące Marki Kosmetycznej
Wideo: Jak zbudować zespół handlowy? Najważniejsze strategie 2021 2024, Może
Anonim

Wszystko jest kupowane i sprzedawane. Od dawna to nie jest nowość. Ale szybkość i zwinność, z jaką jest to robione w waniliowym różowym świecie perfum, kremów i szminek, jest zagadką nawet dla twardzieli w szanowanym sektorze bankowym. Nadal będzie! Żadna inna branża nie zbliżyła się nawet do beauty-pro w umiejętności oczarowywania szerokich mas - fakt.

Image
Image

Walka o serca dziewcząt rozpoczęła się dawno temu - w czasach, gdy szczerze mówiąc, nie było woni błyszczących broszur reklamowych, a ludzie nie działali czołowo, woleli manipulować subtelnie, pięknie i ukradkiem.

Tak więc gotowość uzależnionej od urody dziewczyny zamiatania połowy lady za jeden odłączony wolny słoik, bez względu na to, co jako pierwsza obliczyła legendarna Amerykanka Este Lauder. Aby zwabić klientów do sklepu, rozesłała osobiste listy z informacją, jakie bonusy można uzyskać, kupując określony produkt. Tak pojawił się najpopularniejszy z dotychczasowej kampanii - „prezent za zakup”.

Kolejną słabość kobiecej publiczności - chęć bycia w modzie - odegrała marka Revlon, która wymyśliła wielokolorowe lakiery do paznokci. W 1932 roku założyciel firmy, Charles Revson, mając na uwadze porę roku i trendy w modzie, zgłosił się na ochotnika do dyktowania osławionych „kolorów sezonu”. Cóż mogę powiedzieć, paznokcie pomalowane bezbłędnie w obecnych odcieniach pomogły setkom amerykańskich it-girls wyzdrowieć z Wielkiego Kryzysu.

Tata kosmetycznego giganta L'Oreal, Eugene Schuler, okazał się nie mniej pomysłowy: postanowił przepchnąć farbę do włosów przez pośredników - mistrzów salonów. Cóż, aby ci faceci wiedzieli, kto tu rządzi, założył gazetę Parisian Hairdresser, którą z początku czytali tylko europejscy fryzjerzy, a potem ich śliczni, zdolni do kredytowania klienci również się podnieśli.

Zespół Clinique okazał się niezwykle zaradny, bombardując konserwatywny świat piękna hasłem: „Kosmetyki nie powinny ukrywać niedoskonałości skóry - powinny je leczyć”. Aby naśladować markę medyczną, marka weszła w tę rolę w pełni: przebrani konsultanci w białe fartuchy, pakowane kosmetyki w aptece w zielonych puszkach, a także za pomocą kampanii reklamowych na temat znaczenia hipoalergicznych formulacji. Kalkulacja jest genialna: lekarze zawsze wierzą trochę bardziej niż inni.

Następująca genialna strategia jest również napędzana siłą perswazji: pozostawienie dwóch, trzech lub więcej produktów. Artyści, którzy go wymyślili, znaleźli się w stanie amerykańskiej firmy Pond's, która początkowo handlowała lekami na ból gardła, oparzenia i kulawizny. Po uleczeniu opinii publicznej z tych prozaicznych i wcale nie kosmetycznych dolegliwości, zaradni przedsiębiorcy chcieli, aby ludzie nadal przychodzili pod znane adresy - ale tym razem do pielęgnacji twarzy. Osobno niewiele osób lubiło brzydkie produkty Pond. Ale pod mitem, że dwa (i tylko dwa!) Kremy muszą być używane, aby uzyskać kwitnący wygląd, rozproszyły się z hukiem. Tak właśnie żyjemy. Zamiast „jeden za wszystko o wszystkim” - teraz dzień, noc, na oczy, szyję i ten, proszę, na bruzdy nosowo-wargowe.

Powiedz, skąpiec płaci dwa razy? Ale inteligentne marki, które pojawiły się w filmach, są wydawane tylko raz. A więc genialne przykłady lokowania produktu (trik atutowy, gdy ubrania, produkty, sprzęt i oczywiście kosmetyki „właściwej” marki przypadkowo lśnią w kadrze) to także fundusze NARS w serialu „Seks w wielkim mieście” (nawiasem mówiąc, czy wiesz, skąd wzięła się ta dziwna nazwa marki?), prezentowana przez scenarzystów jako ulubione kosmetyki Carrie Bradshaw, to Chanel, nad którym grzebała Blair Waldorf w Plotkara. Dodaj do tego szminkę Estee Lauder, której Audrey Hepburn malowała usta w perfumach Breakfast at Tiffany's, perfumach Clinique Happy, które Reese Witherspoon obficie polała na zestawie Legally Blonde, i jeszcze raz upewnij się, że zestaw jest idealną platformą dla shenanigans marketingowe. …

Nawiasem mówiąc, niektóre marki również nie gardzą rosyjskimi serialami. Tak więc Avon od dziesięciu miesięcy jest pilnie promowany przez emigrantkę zarobkową Vikę z Biryulyova („Moja piękna niania”) - według scenariusza Ukrainiec pracował kiedyś jako dystrybutor tych demokratycznych cieni i szminek. Za energiczne wspomnienie jego imienia ustami pani Zavorotnyuk Avon zapłacił nie mniej niż 500 000 dolarów.

Oczywiście gwiazdy show-biznesu często pomagają luminarzom marketingu urody. Najbardziej porywającym tematem jest historia niebiańskiego mieszkańca o jego „ulubionym” środku na swoim koncie na Instagramie: kiedy za niewielką opłatą i kiedy - co się nie zdarza - iz dobroci jego duszy. Ksenia Sobczak nie zapomina uczyć życia subskrybentów w nagłówku #beauticianSobchak, Kristina Asmus i Victoria Lopyreva, na liczne prośby pracowników, zamieszczają selfie z salonów kosmetycznych (chociaż wiemy, kto faktycznie pracował nad wyglądem Lopyrevy), do których one wydawało się, że nieumyślnie schodzą po niezależnej inspekcji, a hollywoodzkie divy, takie jak Jessica Alba, są fotografowane w łatach, nie zapominając o wkręceniu niesamowitych, fantastycznych i bajecznych opisów zdjęć. To oczywiste: przy kompetentnym podejściu taka „reklama bez reklamy” zrobi nazwę i popyt nawet na fryzjera „U Svety” za rogiem, nawet na krem z naszywką z odcisków. Dzięki sprytnym facetom, którzy wymyślili buzz marketing (angielski to buzz - „buzz”) - jak nazywają odpowiednik naszych ustnych ust. Najważniejsze jest, aby rozpowszechniać plotki, a plotka spełni swoje zadanie.

Zdarza się, że szczególnie aktywni miliony idoli są przykrywani przez profesjonalnych blogerów - tak wygodniej jest kierować umysłami fanatyków piękna. Oto piosenkarka Glucose, to świecka czarodziejka Natalya Chistyakova-Ionova: przekwalifikowała się i nie żałuje. Przecież teraz każdy użytkownik może obejrzeć jej mistrzowskie lekcje rysowania „odwróconego oka” na kosmetykach Inglot, zobaczyć na własne oczy, jak nowo stworzony guru od makijażu utrwala brwi lakierem do włosów i nakłada ton „miękkim, przyjemnym jądrem” - dla tych, którzy nie rozumieli - blender urody. Nawiasem mówiąc, sprzedaż tego aplikatora w kształcie jajka do nakładania tonalnych środków wzrosła dokładnie po wielokrotnych wzmiankach o gadżecie na kanale YouTube blogerki Eleny Kryginy. Ta sama historia wydarzyła się z czerwoną szminką Nouba, którą wierni fani makijażystki nazywają Kryginskaya.

Blogerki marek kosmetycznych są traktowane z szacunkiem, by nie powiedzieć z szacunkiem: umieszczają je na listach najważniejszych wydarzeń, zabierają do produkcji, gratulują im świąt, prezentują premiery, zanim zwykli śmiertelnicy będą mogli dotknąć piękna. Niesamowity? Ani trochę. Z reguły przy bezwstydnych statystykach wyświetleń i przyzwoitej liczbie obserwujących nie domagają się ani grosza za wsparcie kosmetyków - no cóż, ośmielają się prosić co najwyżej o słoiki, albo zjadają mózg PR-mana na dwójkę. -godzinna entuzjastyczna rozmowa o „nowych granicach”.

Ale wszelkie wariacje na temat „pięknego” marketingu bledną przed głównym kolosem branży, którego imię brzmi anti-aging.

Na wieczną młodość dziewczyny są gotowe, no cóż, jeśli nie na wszystko, to prawie. Rozstanie z gotówką to minimum! Tyle, że wcześniejsze rozmowy o kosmetykach przeciwstarzeniowych kierowane były do pań w wieku „vintage”, a teraz brak kremu przeciwstarzeniowego w wieku dwudziestu pięciu lat jest utożsamiany z mauvais tonem. Przyczyna? Zgadnij trzy razy. Bingo! Etykieta anty-wiekowa jest prawdopodobnie najpiękniejszą i najbardziej prawdopodobną sztuczką mającą na celu odebranie pieniędzy podatnej na wpływy populacji kobiet. Opinia, że tylko „ci, którzy są za”, potrzebują odmłodzenia, jest moralnie przestarzała. Teraz każdego dnia przypomina nam się, że żyjemy w strasznej erze „przedwczesnego starzenia się”, dlatego krem na zmarszczki (nie tych istniejących, ale tych, które dopiero się pojawią) powinien znaleźć się w każdym.

Rezultat: na półce przeciętnej kobiety zawsze znajduje się antidotum na starość - i więcej niż jedno. I nie jest faktem, że dla twarzy: dziś ceniony znak można zobaczyć na opakowaniach szamponu, olejku do ciała, lakieru do paznokci, a nawet pasty do zębów. Jak myślisz, co według ciebie zęby się nie starzeją? Nie inaczej, coś w tym duchu, producenci sprzeciwiliby się wszystkim tym, którzy nie zgadzają się z polityką totalnego odmłodzenia.

Tak czy inaczej, lepiej być pięknym i bogatym niż przerażającym i jak głupiec bez zdrowego kremu do twarzy. I niech liczba zer na metce podyktowana jest nie tyle jego supermocarstwami i cząstkami złotych diamentów w składzie, ale wynagrodzeniami marketerów i kosztowną kampanią reklamową z udziałem hollywoodzkich headlinerów. Krem zdaje się podpowiadać: kup mnie i zostań gwiazdą. Czy to się spełni? Wszystko może być. Ale przesłanie jest wyraźnie inne: kup mnie - a staniesz się trochę szczęśliwszy. A ta obietnica jest najbardziej kusząca.

Zalecana: